á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Czy faktycznie o tym jest ta powieść? Po jej lekturze odnosisz bowiem wrażenie, że jest o czymś diametralnie innym. Ale po kolei. (...)
Oto Peter Wihl, malarz, który tworzy każdego dnia. Wszystko zaczęło się dwadzieścia lat temu, gdy na przekór planom ojca wybrał sztukę i to, co ona wyraża, a czego właśnie ojciec nie uznawał, ulotność i mistycyzm. Ulotnością raczej trudno określać wyrwane części ciał, żyły i krew, jakie malował Peter. Jednak właśnie te obrazy stały się tymi, jakie ugruntowały mu pozycję i nazwisko w świecie artystów. Pierwsza wystawa, pierwszy wernisaż, sława i pieniądze. Pojawiła się też rodzina – żona i dorastająca córka, oczko w jego głowie. W tym miejscu powinna pojawić się kropka, bo przecież żyli długo i szczęśliwie. Jednak… nie ma kropki, nie ma bycia razem, nie ma szczęścia, a ukochana córka boi się taty o nie tych oczach, jakie miał wcześniej. Nie tak miało być, lecz życie nie ma nic wspólnego z napisaną i zaaranżowaną wcześniej sztuką teatralną.
Peter się wypala. Jego obrazy już nie są tak popularne, jak przed laty, a ciągle powtarzane motywy fragmentów ciała ludzkiego spowszechniały. Jeden z nich wisi nawet w poczekalni dla pacjentów, do której trafia malarz, lecz nikt się nim nie zachwyca. Wprost przeciwnie – płótno mierzi, a jego oglądanie nasącza widza wstrętem. Peterowi potrzeba nowego tematu, nowego pomysłu i nowego spojrzenia.
Co Peter robi w poczekalni z własnym obrazem na jednej ze ścian? To okulista. Peter traci wzrok. Zaczęło się omdleniem, potem było następne. Wzrok zaczyna igrać sobie z nim. Coś złego się dzieje i tego czegoś panicznie się boi. Jak będzie malował? A jego córka? Już jej nie zobaczy? Myśli się tłoczą, pytania mnożą, strach podlewa każdą minutę i każde płótno. A przecież zbliża się wystawa, ma termin, ma nienamalowane płótna, ma … Ma w oczach strach i bojaźń, bo nagle odkrywa, że stoi nad przepaścią. Pod nim wezbrana woda, fale biją o skaliste wybrzeże rycząc, jak lwy morskie. Co się dzieje? – pyta siebie. Musi być na to jakiś sposób, przecież od ślepoty można się uratować. Dlatego Peter, w egoistycznej, zatajonej desperacji, podejmuje się dokonać czegoś, co wykracza poza etykę ludzkiego pojmowania normalności.
Inne oczy sprawiają, że nie jest sobą. Mówi słowa, jakby te bezwolnie wymykały się z ust. Zachowuje się nie tak, jak dotychczas. Nie przytula, nie buduje bliskości, niszczy własne obrazy. Widzi – więc o co chodzi? Zastanawiasz się, lecz szybko sam sobie na to pytanie odpowiadasz, bo czytasz, by poznać dalszy ciąg. Ciekawi cię ta ścieżka pochyła prowadząca artystę ku przepaści, ku depresji i samotności.
Lars Chistensen pędzlem artysty maluje w „Modelce” historię ludzkiego egoizmu w jego najgorszej postaci. Człowiek-malarz w obliczu tragedii staje naprzeciw wagi, gdzie na jednej szali kładzie wzrok, na drugiej zaś stawia córkę i żonę i siebie jako ślepca. Stoi i patrzy po czym sięga do tej ze wzrokiem i od tego momentu nic nie jest takie, jak powinno być. Nie ma uśmiechu, nie ma ciepłych ramion córki oplatających jego szyję, nie ma żony, która dotąd zawsze była. Nic nie ma. Zostaje za to on, mężczyzna, który dostaje oczy – niebieskie – i choć widzi, staje się innym człowiekiem. Christensen pokazuje ludzkie zagubienie, w którym ciągle przoduje snobizm, egzystencjalna pustka i własne „ja”. Sięga po coś, co może przydarzyć się każdemu, nie tylko malarzowi, czy artyście zawodowo parającym się sztuką. Wybebesza najokropniejsze czyny, akty desperacji i myślenie, które chce przeskoczyć czas. A tego nie sposób ani cofnąć, ani przewidzieć. Czas ma swój rytm, z czym trudno się pogodzić.
Ta powieść bebeszy też twoje wnętrze. Irytuje cię decyzja, jaką podejmuje powieściowy Peter. Obwiniasz go o samolubstwo, o przemilczenie i o bezmyślną wiarę w naiwny cud. Przykro ci w imieniu jego żony i córki, z którymi nie ma już wiele wspólnego. Kim się stał ów dobry dotychczas tata, który dostał nowe oczy? Nic się w nim nie zmieniło, poza tym niebieskim spojrzeniem, lecz poza tym wszystko jest takie, jakie było.
Wszystko?
Christensen kolejną powieścią udowadnia swoje mistrzostwo pióra.
Bezsprzecznie „Modelka” to jedna z jego dobrych książek z gatunku tych, które trzeba przeczytać w samotności, przemyśleć i pozwolić by osiadły w pamięci.
#agaKUSIczyta –